poprzedni koniec spis kolejny
Mój fundusz emerytalny
Bogusław Jackowski

Tych, którzy mają dość cytat nachalnej reklamy funduszy emerytalnych, pragnę uspokoić, że tytuł jest tylko przenośnią. Rzecz – jak przystało na „Enter” – będzie o oprogramowaniu. O takim oprogramowaniu, którego będę w stanie używać na stare lata. Bo jak sobie pomyślę o spokojnym bycie, zapewnionym przez sukces reformy emerytalnej, i wolnym czasie emeryta, to trudno mi sobie wyobrazić, żeby nie ciągnęło mnie do komputera. Jest wszakże pewien problem. Mianowicie użytkownicy komputerów stanowią znikomy procent ludzkości. A cóż ma moja starość do ułamka ludzkości korzystającej z komputerów? Ano, ma. Obecna wielkość tego ułamka oznacza bowiem, że najskuteczniejszym orężem w walce o rynek komputerowy są nowinki.

Sukcesy nowinek sprzętowych, doprowadzające z zadziwiającą powtarzalnością swoich poprzedników do „wymarcia” (że wspomnę komputery XT i AT, karty graficzne Hercules i CGA, dyskietki 360 kB i 1,2 MB, itp.) to znamienny przejaw tej walki. Jeśli zaś chodzi o oprogramowanie do komputerów osobistych, to nowinki są jeszcze bardziej potrzebne producentom, gdyż programy – w odróżnieniu od sprzętu – nie zużywają się. W dodatku ktoś, kto trochę poużywał danego programu i nabrał wprawy w posługiwaniu się nim, nie będzie skłonny do nabywania nowszych wersji, prawie zawsze znacznie większych i droższych.

Rzadko bywa, by dziecko otrzymało do dyspozycji lepszy samochód niż posiadany przez rodzica. Natomiast jeśli chodzi o komputery, to rodzice albo w ogóle nie używają własnych komputerów, albo – w porównaniu z łasymi na nowinki dziećmi – posługują się starymi rupieciami. W ten właśnie sposób, poprzez nowych adeptów, niezwykle chłonny, bo prawie dziewiczy rynek komputerowy zmusza „tradycjonalistów” do „nowoczesności”.

I tu wracamy do problemu „funduszu emerytalnego” – przecież staruszkowie niezbyt chętnie (bo niezbyt łatwo) przyswajają nowinki. Zakładam, że nie jestem pod tym względem wyjątkiem. Czyżbym musiał rozstać się z myślą o zabawie komputerem na stare lata? Mam nadzieję, że nie. Istnieją bowiem programy, które mają szanse na to, by przetrwać wiele lat w postaci stabilnej, tzn. bez zmian lub ze zmianami uwzględniającymi użytkowników wersji poprzednich.

Jeśli chodzi o systemy operacyjne, to kandydatem numer jeden jest Linux. Proszę zauważyć, że jest to jedyny system, którego mogą używać bez zmiany przyzwyczajeń ci, którzy w latach siedemdziesiątych nabyli wprawy w korzystaniu z nowoczesnego na owe czasy systemu Unix.

Jeśli chodzi o oprogramowanie użytkowe, to sytuacja zależy od branży. Mnie – jak cierpliwi czytelnicy z powtarzanej do znudzenia notki biograficznej mogli wyczytać – interesuje typografia, czyli elegancki skład przy użyciu eleganckich pism.

W październiku 1992 roku w „Enterze” znalazło się porównanie jedenastu edytorów tekstu: AmiPro 2.0, ChiWriter 4.10, LetterPerfect, PCWrite, QR Tekst 5.1, TAG 2.10, PolTekst Unikum, Microsoft Word 5.5, Word for Windows 2.0, WordPerfect 5.1 oraz WordPerfect for Windows. Jestem pewien, że dziś prawie nikt z tych programów nie korzysta.

Szczęściem od przeszło dziesięciu lat używam systemu składu TeX, eksploatowanego intensywnie przez tysiące osób na całym świecie. Mocą decyzji twórcy TeX-a od roku 1990 TeX nie zmienia się. Obecna postać jest jednak na tyle doskonała, że na moje potrzeby TeX jeszcze ładnych parę lat wystarczy.

Linux i TeX to przykłady oprogramowania swobodnego – dostępnego bezpłatnie wraz ze źródłami. To nie przypadek. Uważam, że oprogramowanie rozwijane, pielęgnowane i wykorzystywane bezpłatnie ma większe szanse na dłuższe życie.

Czyżby stabilne (w sensie wspomnianym wyżej) oprogramowanie komercyjne nie mogło istnieć? Rzeczywiście, niełatwo tu o przykłady. Ale znów mam szczęście. Komercyjny język PostScript, stanowiący nieocenione łącze pomiędzy TeX-em a naświetlarkami, jest rozwijany z zachowaniem zgodności wstecz. Mało tego, wyznacza światowy standard w dziedzinie opisu stron graficzno-tekstowych.

Wygląda więc na to, że będę miał czym bawić się na stare lata.

Sądzę, że przedstawiony tu punkt widzenia – wypatrywanie niezmienników w tym kipiącym nowinkami świecie – może się przydać także innym. Jeśli wszakże taka zapobiegliwość wydałaby się dziwna jakiemuś komputeromanowi świeżej daty, to przypomnę, że staruszkowie mojej młodości złośliwie powiadali: „i hipisi będą łysi”. Trzeba przyznać, że w większości wypadków przepowiednia się sprawdziła.


poprzedni start spis kolejny