Koniec artyku/lu | Spis artyku/l/ow | Nast/epny artyku/l
Dy/zurny Sokrates
Bogus/law Jackowski

Zdumiewa mnie kariera s/lowa ,,demokracja''. S/lowa, nie poj/ecia, bowiem ma/lo kto wymawiaj/ac to s/lowo ma poj/ecie o czym m/owi. Ot, po prostu dobrze si/e kojarzy. Na tyle dobrze, /ze jeszcze nie tak dawno u/zywano okre/slenia ,,demokracja ludowa'' w nadziei, /ze pleonazm ten nada sens bezsensowi. A ju/z ,,demokracja ate/nska'' -- to brzmi naprawd/e pi/eknie. Tymczasem wystarczy sobie wyobrazi/c rz/adz/acy lud, czyli t/lum, /zeby ciarki przesz/ly po plecach. Natomiast s/lowo ,,inkwizycja'', wywodz/ace si/e od /laci/nskiego s/lowa ,,inquisitio'' znacz/acego raptem tyle co ,,badanie'', to s/lowo przekl/ete -- tu ciarki chodz/a od razu, niczego nie trzeba sobie wyobra/za/c. I od razu z cienia wy/lania si/e dw/och dy/zurnych m/eczennik/ow -- Bruno i Galileusz, cho/c przecie/z nie tylko oni ucierpieli na skutek szalonej a/z do zbrodni dzia/lalno/sci, kt/ora wbrew nazwie z badaniem niewiele mia/la wsp/olnego.

Dlaczego demokracja nie mia/laby mie/c swoich dy/zurnych m/eczennik/ow? Bez w/atpliwo/sci kandydatem numer jeden jest Sokrates, oskar/zony przez t/lum o bezbo/zno/s/c (zarzut pasuj/acy jak ula/l do inkwizycji) i w sfingowanym procesie skazany na /smier/c. Szczeg/o/ly procesu nie s/a znane, gdy/z g/l/ownym informatorem w tej sprawie jest Platon, kt/ory -- aczkolwiek kojarzony z najbardziej wznios/lym z uczu/c, z platoniczn/a mi/lo/sci/a, i w og/ole z ideami -- idealnym kronikarzem bynajmniej nie jest.

Jako drugiego dy/zurnego m/eczennika proponuj/e Miltiadesa, zwyci/eskiego dow/odc/e spod Maratonu. O Maratonie ka/zdy s/lysza/l, co bardziej wykszta/lceni wiedz/a, kto z kim tam walczy/l, ale na pewno jedynie znikoma mniejszo/s/c wie, /ze par/e lat p/o/xniej /ow Miltiades za nieudane obl/e/zenie wysepki Paros zosta/l skazany na grzywn/e przekraczaj/ac/a jego mo/zliwo/sci p/latnicze, /ze w zwi/azku z tym znalaz/l si/e w wi/ezieniu i tam/ze zmar/l wskutek ran odniesionych podczas obl/e/zenia.

Kolejny kandydat na dy/zurnego to Fidiasz, genialny rze/xbiarz -- jako przyjaciel Peryklesa, b/ed/acego chwilowo w nie/lasce demosu, oskar/zony zosta/l najpierw o sprzeniewierzenie z/lota przeznaczonego na pos/ag Ateny, a gdy si/e okaza/lo, /ze niestety jest to cz/lowiek uczciwy, lud si/egn/a/l -- a jak/ze! -- po niezawodn/a bro/n, po zarzut bezbo/zno/sci. Fidiasz zmar/l w wi/ezieniu, za/s jego oskar/zycielowi -- jak pisze Plutarch -- ,,lud zapewni/l wolno/s/c i policji wydano polecenie, aby czuwa/la nad bezpiecze/nstwem tego cz/lowieka''. Brzmi ca/lkiem wsp/o/lcze/snie, nieprawda/z?

Sokrates, Miltiades, Fidiasz -- to przypadki najbardziej jaskrawe. Peryklesowi jako/s si/e uda/lo, chocia/z gdyby nie zaraza, kt/ora go w ko/ncu powali/la, to kto wie, mo/ze i do niego dobra/lby si/e lud, bo zakusy na to niew/atpliwie przejawia/l. Zreszt/a jego syn, tak/ze Perykles, zosta/l /cwier/c wieku p/o/xniej wraz z pi/ecioma innymi wodzami ate/nskimi skazany na /smier/c po zwyci/eskiej (sic!) bitwie. Pow/od? Jak zawsze, uchybienie bogom -- silna burza nie pozwoli/la zabra/c na statki cia/l poleg/lych towarzyszy.

Doliczmy do tego jeszcze wielkich wygnanych lub zmuszonych do ucieczki, takich jak w/odz Temistokles, historyk Tukidydes, filozof Anaksagoras czy poeta Ajschylos, a powoli zacznie si/e nam wy/lania/c inny obraz: zamiast raju na ziemi system bardzo niebezpieczny dla jednostek, zw/laszcza dla jednostek wybitnych.

A zwa/zmy, /ze demokracja ate/nska by/la odmian/a, /ze si/e tak wyra/z/e, zaledwie kilkudziesi/eciotysi/eczn/a. Czy co/s takiego jak demokracja ma w og/ole szanse dzia/la/c w spo/lecze/nstwach licz/acych miliony, czy wr/ecz miliardy obywateli?

Demokracja w potocznym rozumieniu na pewno nie. Oczywi/scie nie nawo/luj/e do zast/apienia demokracji systemem opartym na inkwizycji. Wr/ecz odwrotnie, uwa/zam, /ze nie ma alternatywy dla nowoczesnej demokracji -- w sensie zasadniczej r/owno/sci obywateli. Natomiast s/adz/e, /ze panuj/acy obecnie mit demokracji jest niezwykle szkodliwy, gdy/z stwarza pole do popisu demagogom, a skutki wp/lywu demagog/ow na umys/ly obywateli szczeg/olnie bole/snie odczu/l -- i nadal odczuwa -- wiek dwudziesty.

Mit za/s bierze si/e st/ad, /ze potoczne rozumienie demokracji nosi charakter /zyczeniowy -- ,,dobrze by by/lo, /zeby by/lo dobrze'' -- natomiast z powszechnym rozumieniem ewentualnych mechanizm/ow jest raczej kiepsko. W czasie zesz/lorocznych wybor/ow parlamentarnych pozwoli/lem sobie na ma/l/a prywatn/a ankiet/e, pyta/lem mianowicie znajomych i przyjaci/o/l, czy wiedz/a jak si/e okre/sla liczb/e mandat/ow na podstawie liczby oddanych g/los/ow. Na kilkadziesi/at indagowanych os/ob jedna tylko zna/la algorytm, a zdecydowana mniejszo/s/c wiedzia/la, o co w og/ole w pytaniu chodzi. Pr/oba na pewno nie by/la reprezentatywna, ale mimo to sk/lonny jestem zaryzykowa/c twierdzenie, /ze podobny wynik da/lyby prawdziwe badania socjologiczne.

Jaki sens ma w takim razie zach/ecanie ludzi, nie/swiadomych konsekwencji swoich dzia/la/n, do masowego udzia/lu w g/losowaniach? Przecie/z szary obywatel z natury rzeczy nie ma /zadnych szans, by podj/a/c kompetentnie decyzj/e na co, czy te/z na kogo g/losowa/c. Ilo/s/c informacji potrzebna do podj/ecia rzetelnej decyzji pozostaje poza zasi/egiem mo/zliwo/sci przeci/etnego cz/lowieka. Tym bardziej je/sli /ow przeci/etny obywatel nie przejawia sk/lonno/sci do zg/l/ebiania prawide/l funkcjonowania spo/lecze/nstw, a jedynie raz na kilka lat udaje si/e -- pod wp/lywem zmasowanego ataku medi/ow -- do lokalu wyborczego.

Wydaje si/e, /ze obowi/azuje tu wr/ecz swoista odmiana zasady nieoznaczono/sci: im wi/eksza frekwencja wyborcza, tym bardziej przypadkowy jest efekt wybor/ow. By/c mo/ze w d/lu/zszych okresach czasu czynnik losowy staje si/e nieistotny, a zwyci/e/za jaki/s zdroworozs/adkowy trend, ale to tylko by/c mo/ze, a casus Tymi/nskiego pokazuje, /ze przypadkowe wahni/ecia mog/a mie/c niebagatelne skutki. Sprowadzanie demokracji do prawa udzia/lu w g/losowaniach jawi si/e w tym kontek/scie jako niebezpieczne, bo samouspokajaj/ace uproszczenie. Uwa/zam, /ze obywatelowi przys/luguje r/ownie/z prawo do /swiadomego nieg/losowania, bez nara/zania si/e na zarzut przyjmowania postawy nieobywatelskiej.

Demokracja to niebezpieczna maszyneria. Analiza przebiegu i skutk/ow eksperymentu spo/lecznego, znanego jako ,,demokracja ate/nska'', dobitnie o tym /swiadczy. A zatem je/sli demokracja, to ograniczona, ale nie na rzecz pa/nstwa, kt/ore te/z nale/zy ogranicza/c, a na rzecz jednostki, nawet je/sli jednostka ta ponad wszelkie inne prawa przedk/lada prawo do nierozumienia otaczaj/acego j/a /swiata i wierzy w magiczn/a zbawienno/s/c s/l/ow takich jak ,,demokracja''.


Pocz/atek artyku/lu | Spis artyku/l/ow | Nast/epny artyku/l