Poprzedni artyku/l | Koniec artyku/lu | Spis artyku/l/ow | Nast/epny artyku/l
Niech /zyje spam
Bogus/law Jackowski

By/c mo/ze kiedy/s koniec XX wieku oka/ze si/e kamieniem milowym w historii cywilizacji, by/c mo/ze w/la/snie powstaje -- jak chc/a niekt/orzy -- zr/ab spo/lecze/nstwa informacyjnego. By/c mo/ze. Niestety, na razie blask /swietlanej przysz/lo/sci przypomina wybuch bomby. Eksplozja technologiczna zmiot/la dotychczasow/a kultur/e wymiany informacji, w zamian oferuj/ac ewentualnie lepsze jutro.

Znakomitego przyk/ladu dostarcza poczta elektroniczna. Wszystkie podr/eczniki sztuki epistolarnej mo/zna spokojnie wyrzuci/c do kosza, gdy/z dzi/s niepodzielnie panuje sztuka (?) e-pistolarna, ze swoj/a poprzedniczk/a maj/aca tyle wsp/olnego, co -- dajmy na to -- edukacja z e-dukaniem. Konkretne przyk/lady pozwol/e sobie pomin/a/c milczeniem.

Pocz/atkowo by/lem entuzjast/a poczty elektronicznej. /Swiat zrobi/l si/e malutki, granice poznika/ly. Po wieloletniej kwarantannie w /swiecie ogranicze/n, okre/slanych mianem swob/od obywatelskich, wydawa/c si/e to mog/lo rajem na ziemi. Jednak/ze ani si/e spostrzeg/lem, jak zosta/lem wessany przez elektronicznego potwora pocztowego. Nie mam poj/ecia, co takiego by/lo w jego syrenim /spiewie, faktem jest, /ze nie tylko mnie wessa/lo -- jest nas ca/lkiem spora gromadka.

Niedawno zrobi/lem ma/l/a analiz/e mojego archiwum korespondencji elektronicznej: ku memu zdumieniu okaza/lo si/e, /ze od trzech lat wysy/lam /srednio oko/lo pi/eciu--sze/sciu list/ow dziennie. Nie wyobra/zam sobie utrzymania -- mimo niema/lego wysi/lku wk/ladanego z mej strony -- nale/zytej jako/sci ani formy, ani tre/sci tak masowo prowadzonej korespondencji. Ale nie tylko o jako/s/c chodzi. Pytanie zasadnicze brzmi: po kiego diab/la tyle list/ow? Czy komukolwiek s/a one naprawd/e potrzebne? W/atpi/e. Gdyby korespondowanie by/lo naturaln/a potrzeb/a cz/lowieka, to liczba list/ow pisanych w epoce przedinternetowej by/laby por/ownywalna z obecn/a, a przecie/z dzi/s -- s/adz/ac po moim otoczeniu -- jest wi/eksza co najmniej o rz/ad wielko/sci.

Na szcz/e/scie te przesz/lo dwa tysi/ace list/ow rocznie to zapewne granica mojej wydajno/sci, w przeciwnym razie produkowa/lbym ani chybi jeszcze wi/ecej e-paplaniny. Wprawdzie producenci oprogramowania mami/a mnie gotowymi zestawami list/ow na ka/zd/a okazj/e, programami, kt/ore same potrafi/a list stre/sci/c i przygotowa/c odpowied/x, bylebym tylko wi/ecej pisa/l, ale ja ju/z wyra/xnie osi/agn/a/lem granic/e odporno/sci i z takich ofert przypuszczalnie nigdy nie skorzystam, chyba /ze na skutek demencji starczej.

Wy/l/aczenie si/e z wy/scigu o ,,wi/ecej, szybciej, bezsensowniej'' to tylko p/o/l sukcesu. Pozostaje jeszcze problem zmniejszenia liczby pisanych i czytanych list/ow. Nie jest to dla mnie spraw/a prost/a, gdy/z zd/a/zy/lem ju/z przyzwyczai/c przyjaci/o/l i znajomych do aktywno/sci w tej dziedzinie i g/lupio tak z dnia na dzie/n przesta/c odpowiada/c na listy, gdy/z mog/loby to zosta/c poczytane za brak szacunku. Ja wiem, /ze m/owienie o szacunku w kontek/scie poczty elektronicznej zakrawa na absurd, niemniej z ogromn/a ulg/a przyjmuj/e pojawianie si/e w mojej skrzynce reklam i innych bzdur, zwanych z polska mielonk/a (spamem) -- taka korespondencja nie wymaga ode mnie niczego poza skasowaniem bez czytania.


Poprzedni artyku/l | Pocz/atek artyku/lu | Spis artyku/l/ow | Nast/epny artyku/l